UWAGA!!!!!

Światowa premiera filmu Saga Zmierzch: Przed Świtem. Część 2 odbędzie się 14 listopada 2012r. a w Polsce 16 listopada.

https://www.baje.pl/category-1035-1-1.html<---------------------Link do wszystkich części sagi (Filmy). :)

Poniżej jest prezentacja zrobiona w pełni przeze mnie. :)

Koniecznie ją zobaczcie i komentujcie (w forum znajdującym się pod tym postem) ! ! !.  Piszcie, co trzeba w niej poprawić, co wam się podoba, a co nie, itp.

pns1.ppsx (1,2 MB)

                                                                                                      Jasmine :*

A teraz kilka gifów ze "Zmierzchu" :

 Taki troche 'dziwny' Edward :D

 

 Bella i Mike jak tańczą na stołówce ;D

 

   Scena z filmu na balu. <3

 

 No i jeden z moich najulubieńszych momentów w filmie. ♥

                                                                                                                                                                                                                   Jasmine :*

Screeny z "Sagi Zmierzch: Przed Świtem część II"

Renesmee dotykając Bellę pokazuje jej swoje wspomnienia. Za nimi Edward z Jacobem.

 Renesmee i wpojony w nią Jacob.

 Emmett i Bella siłujący się na rękę. I kto mówi, że kobiety to słaba płeć ? ;)

 Duże zdjęcie, bo oczy Belli. ♥  

Błędy w filmie:

Miło nam słyszeć wasze(miłe)opinie. Cieszymy się, że chociaż jedna z was zadała nam jakieś pytanie-śmiało się pytajcie, przecież my nie gryziemy. :) Piszcie do nas w Księdze Odwiedzin lub na nasz adres mailowy: zmierzchonline@gmail.com. Miłego dnia.
                                                                                                                                                                                            .:MODERATORKI:.

To "Zmierzch oczami Alice Cullen" napisany przez jedną z moderatorek - Alice ;)

Zmierzch oczami Alice Cullen

ROZDZIAŁ 1 

Siedziałam z Jasperem przy monitorach (które Edward i Carlisle trochę ulepszyli, aby odpowiadała im nasza temperatura skóry) i urządzałam naszą garderobę. Dzisiaj siedziałam z Jasperem, ale zazwyczaj pomagała mi Rosalie. Tym razem nie mogła, bo poszła na polowanie z Emmettem. Ciekawe czy wrócą dziś, czy jutro? Ale to nic właśnie skończyłam początkowy projekt. Trzeba tylko czekać, aż Rosalie przyjdzie i go zaakceptuje. 
        Nagle przestałam widzieć nasz obszerny salon tylko stałam na drodze wylotowej z Forks. W moją stronę jechał samochód. Rozpoznałam kierowcę i pasażerów - był to klan z Denali . Zdążyłam zauważyć jeszcze nagłówek gazety gdzie widniała data 12 września 2012 roku. To za niecałe dwa tygodnie! Miła niespodzianka. Kiedy się ocknęłam zobaczyłam, że Jasper mi się przygląda z pytaniem w oczach.
- Co zobaczyłaś? - spytał kiedy wiedział, że już na pewno wizja się skończyła.
- Nic - jak zwykle ta sama odpowiedź. Jasper nic nie powiedział tylko kiwnął głową i wrócił do ostatecznych cięć przy projekcie garderoby. Widziałam, jak Eleazar i Carmen chcą nas odwiedzić. 
- Carlisle! - zawołałam, a po chwili ojciec pojawił się na schodach.
- Co się stało?- ledwie spytał, a za nim pojawiła się Esme z Edwardem.
- A wy już zakładacie, że coś złego?
- Mów wreszcie o co chodzi - przekonałam się, że jeszcze nic nie wie, bo nie dałam mu dostępu do mojego umysłu.
- No już się tak nie wściekaj. Rodzina Tanya'y się do nas wybiera. - Gdy to powiedziałam zauważyłam, że Edward lekko sie skrzywił, na dźwięk wypowiedzianego imienia wampirzycy, która okazywała mu szczególne względy. Kiedy to sobie przypomniałam Edward na mnie warknął, a ja wystawiłam mu język jak jakaś pięciolatka.
- Edward, Alice, uspokójcie się! - skarciła nas Esme.
- Już dobrze mamo - odpowiedzieliśmy jednocześnie i cały salon wybuchł śmiechem.
- To kiedy mają zamiar przyjechać? - zapytał Carlisle.
- Za niecałe dwa tygodnie - odpowiedziałam.
- Dobrze - i po tych słowach rozeszliśmy się do swoich zajęć. Esme zaczęła rysować w swoim bloku nucąc piosenkę, którą Edward skomponował dla niej i Carlisla. Edward usiadł do koncertowego fortepianu usytuowanego na wzniesieniu na przeciwko drzwi wejściowych i zaczął grać ich piosenkę. Tata usiadł na kanapie i zaczął czytać strasznie opasły tom, ale dzięki naszym ulepszonym zmysłom czyta około czterech stron na minutę, albo nawet i więcej. Jasper dalej dumał nad garderobą cały czas coś ulepszając. Ja za to usiadłam na drugiej kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam po trzydziestu kanałach na sekundę nic ciekawego na nich nie znajdując. Nie wiem, jak długo tak siedzieliśmy, ale trochę czasu minęło. Niespodziewanie do domu wpadł potargany Emmett bez koszuli i w poplamionych spodniach, w dodatku z wielkim uśmiechem na twarzy. Za nim przybiegła Rose, która w porównaniu do swojego męża była w nienagannym stanie. Nagle Edward wybuchł śmiechem przestając grać.
- Co jest? - spytałam rodzeństwo. Nic nie odpowiedzieli, najstarszy brat tylko pokręcił głową. - Powiedz mi, co się stało - powiedziałam piskliwie, a Edward wybuchł jeszcze większym śmiechem. Zdenerwowałam się i głośno tupnęłam nogą, nie wiem kiedy, ale ustałam na kanapie, która wygięła się w łuk i drewniana belka w niej pękła - Ups!  Przepraszam. - Zapomniałam, że jestem bardzo silna, i gdybym tylko mogła zarumieniłabym się.
- Rose powiedz mi co się stało, błagam!- dalej drążyłam temat.
- Dobrze już, dobrze Alice, tylko tak nie piszcz. Emmett na polowaniu zobaczył kilka niedźwiedzi i chciał sam się z nimi rozprawić. Kiedy grzecznie siedziałam i patrzyłam zwierzaki otoczyły go, a on się nimi bawił, no wiecie - zaczął wyrzucać je w powietrze jeden za drugim, aż jeden z nich spadł prosto na niego, a ten się tak zdenerwował, że wziął niedźwiedzia i go najzwyczajniej w świecie rozszarpał. Wszyscy wybuchnęli śmiechem wyobrażając to sobie, a potem Emmett zrobił minę niewiniątka, udając, że to nic takiego. Nagle nawiedziła mnie wizja. Widziałam na zjeździe do naszego domu dwa radiowozy. W pierwszym jechał komendant, a w drugim jego zastępca. Wizja była bardzo wyraźna, więc będzie zdarzy się mniej więcej za trzy godziny. Kiedy się ocknęłam wszyscy mi się przyglądali. Spojrzałam na Edwarda i to on rozpoczął opisywać wydarzenie.
- Za niecałe trzy godziny przyjedzie do nas komendant policji Charlie Swan.
- Po co? - spytała Rosalie wychylając się spod schodów, gdzie z Emmettem układali wielki domek z kart.
- Nie mam pojęcia - tym razem to ja odpowiedziałam.
- Może niech Jasper pójdzie na krótkie polowanie? - wtrąciła Esme jak zawsze z troską. Traktowała nas jak własne dzieci.
- Ja z nim pójdę. JASPER! - zawołałam choć nie musiałam tego robić, bo pewnie słyszał całą rozmowę na górze.
- W takim razie chodźmy - powiedział zbiegając ze schodów. Złapał mnie za rękę i w dwóch susach znaleźliśmy się na dworzu. Kiedy
 biegliśmy Jasper złapał trop jakichś łosi, więc pobiegliśmy w tamtą stronę. Gdy się najedliśmy ruszyliśmy w ciszy w stronę domu. Kiedy wybiegliśmy przez drzwi kuchenne, wszyscy byli w pokoju oprócz Rose i Emmetta, pewnie są w pokoju. Edward mi przytaknął.Po chwili usłyszeliśmy jak koła radiowozów zjeżdżają na piaskową drogę prowadzącą do naszego domu. Dwa auta zaparkowały na podjeździe, jeszcze tylko uderzenia dwóch par policyjnych butów. Puk, puk,puk. Carlisle podszedł do drzwi i otworzył je.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Jestem Charlie Swan, komendant policji. Mam do państwa kilka pytań.
- Dobrze zapraszam - Carlisle jak zawsze uprzejmy.
- Rosalie, Emmett chodźcie tu! - zawołała Esme trochę głośniej niż zazwyczaj i po chwili para zeszła na dół w ludzkim tempie.
- O co chodzi?- spytał rozbawiony Emmett.
- Zaraz się dowiemy, prawda? - spytała policjantów. 
- Tak, oczywiście - odpowiedział komendant - mamy taką sprawę, dzisiaj po południu trzech turystów w lesie znalazło trzy martwe niedźwiedzie bez łap i głowy, a dwa następne wisiały na samych czubkach drzew.
- Przepraszam - powiedział Emmett i wyszedł do kuchni. Wybiegł z niej już w wampirzym tempie na dwór, gdzie wybuchnął śmiechem. Na szczęście tylko my to słyszeliśmy. 
- I chcieliśmy spytać - dokończył - czy nie widzieliście może jakiegoś większego zwierzęcia lub kłusownika w okolicznych lasach?
- Niestety nie - odpowiedział Carlisle - a wy? - skierował to pytanie do nas.
- My też nie.
- I my nic nie widzieliśmy - odpowiedziała Rose za siebie i męża, a Edward także przecząco pokręcił głową.
- No trudno, ale jeśli byście coś widzieli to proszę, zadzwońcie do nas.
- Oczywiście, od razu zadzwonimy - odpowiedział pan domu. Policjanci wyszli, a Emmett wszedł do salonu.
- Co to ma znaczyć? - zapytał oburzony Carlisle.
- Nic, tylko... zapomnieliśmy o tym. - Wzruszył ramionami, a Rose rzuciła w jego stronę złowrogie warknięcie. Już wszyscy zrozumieli o co chodzi.
- Idę napisać pracę z angielskiego. - Powiedziałam to, a następnie skierowałam się ku schodom - Edward? - przypomniało mi się- A czy ty już napisałeś swoją pracę?
- A na kiedy jest? - spytał
- Na jutro, a na kiedy? - powiedziawszy to poszłam do mojej i Jaspera sypialni. Kiedy już zakończyłam swoją pracę do pokoju wszedł mój małżonek. On zawsze wie kiedy przyjść. Podszedł i przytulił mnie mocno i z taką miłością...
- Mam coś dla ciebie - powiedział, a ja zdziwiłam się, ponieważ nic takiego nie planował, więc musiała być to spontaniczna decyzja. Kiedy zobaczył moje zaskoczenie i wyczuł je w moim organizmie tylko się zaśmiał. Pobiegł do biurka, schylił się, trochę pogrzebał w szafkach, aż w końcu podszedł do mnie z ładnym, prostokątnym pudełkiem 
- Otwórz - powiedział to i podał mi prezent. Kiedy go otworzyłam zaniemówiłam z wrażenia. Na białej poduszeczce leżał piękny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca, a na nim z jednej strony był wygrawerowany kawałek tekstu piosenki, którą Jasper napisał dla mnie, a z drugiej widniały tylko dwa słowa, ale jak piękne dwa słowa: "KOCHAM CIĘ". Obok łańcuszka były kolczyki, drobne serduszka.
- Ja ...ja nie wiem, co powiedzieć. To jest piękne, nie trzeba było. - W tej chwili zaczęłam skakać po całym pokoju i ściskałam Jaspera za każdym razem, gdy go mijałam.
- Wiesz co? - Zapytał kiedy się już w miarę uspokoiłam.
- Co?
- Kocham cię - Powiedział to i delikatnie mnie pocałował.
- Ja ciebie też. Może pójdziemy na małe polowanie, co ty na to?
- Już się bałem, że nigdy nie zapytasz. - Zachichotał.
- To ty poczekaj na mnie na dole, a ja pójdę do Esme i powiem, że idziemy. Ok?
- Ok.
W niecałą sekundę dotarłam tuż pod drzwi sypialni rodziców. Pewnie słyszeli, że tam stoję, więc lekko zapukałam. 
- Proszę.
- Esme, razem z Jasperem idziemy na szybkie polowanie przed szkołą.
- Dobrze, tylko...
- Jak byście mogli posprzątajcie po sobie. - Dokończył ojciec. - Nie chcę znowu takiej wpadki jak z Emmettem.
- Dobrze, posprzątamy. - Odpowiedziałam i wyszłam.
- To jak idziemy? - spytał Jasper z uśmiechem na twarzy.
- Ok. - Odpowiedziałam z tym samym słodkim uśmiechem, którym obdarowałam go w pokoju, kiedy dawał mi biżuterię. 
         Kiedy wyszliśmy od razu ruszyliśmy przez las w ciszy. Zawsze wiedzieliśmy kiedy druga połówka chce wszystko przemyśleć. Nagle mój partner złapał trop jakiejś zwierzyny i pognał w tamtym kierunku, a ja za nim. Kiedy słońce już wstawało wróciliśmy do domu. Przy drzwiach do garażu, w autach, siedziało już nasze rodzeństwo, tylko na nas czekali.
- Szybciej tam! - Krzyknął Edward.
Wpadłam do pokoju jak burza i zaczęłam pakować do torebki wszystkie rzeczy jakie napotkałam na swojej drodze i szybko zbiegłam na dół.
- Jasper! Schodź na dół. - Wszyscy powoli zaczynali się na niego wściekać.
- No już idę. - Odpowiedział Jazz schodząc po schodach.
- Jedziemy czy nie?- spytała wściekła Rose, kiedy mama weszła do salonu.
- Koniec tych kłótni i wsiadać do samochodu. - Zagrzmiała.
- Alice, wydarzy się coś dzisiaj? - Zapytał Emmett, kiedy wyjechaliśmy na szosę.- Dzisiaj cały dzień będzie padać, na giełdzie jakiś kryzys, niegroźny wypadek na autostradzie. - A dalej same zamazane wizje dotyczące Edwarda. Trochę mnie to zaskoczyło. Edward mi się dziwnie przyglądał. Wiedziałam, że grzebał w moich myślach i też się zdziwił.
- Alice co to miało być? - spytał mnie a ja wzruszyłam ramionami
- Nie wiem, to było bardzo dziwne, nigdy nie miałam tego typu wizji. To jest trochę niepokojące.
- Może pójdziemy do Carlisla? On z nas wszystkich zna się najlepiej na 'wampirzych sprawach'.
- Ok - Odpowiedziałam. - Braciszku, oddasz nasze prace nauczycielowi i powiesz że nas nie będzie? - Skierowałam pytanie do Emmetta.
- A czemu ja? - Zapytał i zrobił minę obrażonego dziecka.
- Jasper? - Tylko tyle powiedziałam, a on z uśmiechem na twarzy pokiwał głową.
- Dobra dajcie mi te wypracowania. - zaczęłam przeszukiwać swoją torebkę. Edward dał już swoją pracę, a ja dalej szukałam swoją.
- Cholera. - Mruknęłam, wiedząc, że i tak wszyscy mnie słyszeli. - Zaraz wracam. - Powiedziałam i wybiegłam w wampirzym tempie z samochodu, dobrze, że było jeszcze trochę czasu. Wpadłam do domu i chciałam jak najszybciej złapać pracę i wrócić do szkoły, kiedy niespodziewanie wpadłam na Esme.
- Przepraszam.
- Alice, co się dzieje? - Spytała podejrzliwie. 
- Nic, tylko zapomniałam pracy. - Matka wzniosła oczy ku niebu.
- Cała ty Alice, a teraz leć już, bo się spóźnisz.
- Dobrze, do zobaczenia. - Powiedziawszy to pocałowałam ją w policzek i wybiegłam z domu. 
Oddalając się słyszałam jeszcze jej śmiech. Kiedy dobiegłam do samochodu cała nasza ekipa nadal w nim siedziała. Wszyscy ze sobą rozmawiali, ale tak cicho, że tylko my mogliśmy się na wzajem słyszeć.
- Trzymaj - Podałam ukochanemu wypracowanie. Rodzeństwo wyszło z samochodu, a ja z Edwardem zostałam.
- Możesz jeszcze raz pokazać mi swoją wizję?
 - Dobrze, ale tylko ten przebłysk. -Pokazałam go bratu, a kiedy się skończył odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę szpitala, w którym pracował nasz ojciec. Podjechaliśmy pod szpital, wysiedliśmy i ramię w ramię ruszyliśmy do gabinetu Carlisla. Musiało to wyglądać trochę komicznie, bo byłam od niego o wiele niższa. Ustaliśmy przed gabinetem, Edward zapukał.
- Proszę. - Odezwał się ojciec. Kiedy weszliśmy zdziwił się. - Czemu nie jesteście w szkole? - Zapytał podejrzliwie.
- Mamy do ciebie sprawę.
- Siadajcie. - Wykonaliśmy jego polecenie. Edward zaczął.
- Alice miała dzisiaj dziwną wizję, była cała zamglona, ale było widać, że dotyczy dwóch osób. Jedną z nich byłem ja, a drugą... niestety nie wiemy.
- Ja nigdy nie miałam takich wizji i z początku trochę się przestraszyłam. - wtrąciłam. Carlisle chwilę myślał.
- Wiecie, co, zróbmy tak, zaczekamy kilka dni i jeśli wizje się powtórzą, wtedy będziemy się martwić, dobrze? A teraz już do szkoły. Przepędził nas z gabinetu, a sam poszedł na ostry dyżur bo był jakiś poważny wypadek. 
          Kiedy wróciliśmy do szkoły mieliśmy hiszpański. Każde z nas poszło pod swoją salę. Następną lekcję mieliśmy razem. Na poprzedniej lekcji cały czas zastanawiałam się nad wizją. Znowu mi się ukazała, ale teraz wiem, że te wydarzenia są w naszej szkole i domu, ale i na jakiejś łące. Koniecznie muszę pokazać to Edwardowi. Akurat zadzwonił dzwonek. Wf, lekcja, której nienawidziłam najbardziej ze wszystkich. Brat czekał na mnie pod salą. 
- Znowu miałam wizję, ale tym razem było w niej więcej szczegółów. Sam zobacz.- Dodałam w myślach - Rozpoznajesz to miejsce, tę łąkę? - Zapytałam, a on pokiwał głową. - Ok. - Zakończyliśmy naszą mentalną rozmowę. Dostałam kolejną wizję , będziemy biegać na wf-ie.
Edward przeczytał to z moich myśli i zrobił smutną minę. Nienawidziliśmy biegać na tej lekcji, ponieważ musieliśmy to robić tak jak reszta klasy, tak po ludzku... tak wolno.
- Co robimy?  - Zapytałam.
- Idziemy na wf.
- A jak się coś stanie wymordujesz całą salę gimnastyczną, co nie? - Tylko pokiwał głową i się roześmiał.
- Dobra, idź się przebrać i spotkamy się na sali.
- Ok.
Staliśmy już przed nauczycielem, który powiedział, że będziemy biegać w parach, 6 okrążeń boiska. Wszyscy sapnęli . Nikt nie lubił biegać, ale trzeba było to zaliczyć. Nam to nie przeszkadzało, bo w porównaniu do ludzi nie musimy oddychać, więc się nie męczymy. Będzie trudno zachować prawidłową prędkość, ale i tak dobre jest to, że należy przebyć dystans jak najszybciej, więc nie musimy się ruszać jak muchy w smole.
-Stanley i newton, Cullenowie razem , Weber i Chaney... - Nauczyciel jeszcze dobierał pozostałych w pary, ale my musieliśmy już biegać. Cały czas trzymałam się Edwarda, bo to on ustalał odpowiednie tempo.
- Wiesz, że potem musimy udawać zmęczenie i przyspieszony oddech? 
- Co ty dzisiaj taki? - Zapytałam w myślach.
- Strasznie się martwię tą wizją.
- Po szkole powiemy Carlisle'owi i on nam pomoże.
Po tych słowach trochę zwolniliśmy, by jedna para nas wyprzedziła, a my dobiegliśmy jako drudzy. 
Po przebraniu się poszliśmy w kierunku srebrnego Volvo Edwarda. Mamy już ustalone jak siedzimy w aucie: Emmett , Rose  i Jazz z tyłu, a ja z Edwardem z przodu. Z rozmyśleń o wizji wyrwał mnie basowy głos Emmetta.
- Jasper chcesz dzisiaj trochę przerzedzić las? - Znowu będą ze sobą walczyć, a to nigdy nie wróży nic dobrego. Oczywiście Jazz się zgodził.
- Tylko będę musiał się przebrać, bo znowu mi porwiesz koszulę.
- Czekam na polanie do baseballa. Alice, kiedy będzie najbliższa burza? 
Na chwilę się zastanowiłam. - To będzie wtedy, gdy przyjedzie Tanya z rodziną, więc możemy zagrać mecz: Denalijczycy kontra Cullenowie? 
- Jasne. - Cały był w skowronkach po usłyszeniu mojej propozycji i po myśli, że w końcu będzie mógł spuścić komuś łomot.
- To może pójdźmy na tę polanę wszyscy, ale ja chcę sędziować. - od razu zastrzegłam.
- No, dobrze. - Powiedzieli trochę ze skwaszonymi minami. Po powrocie do domu razem z Edwardem poszliśmy do Carlisla siedzącego w swoim gabinecie.
- Wchodźcie - Powiedział zanim zdążyliśmy zapukać
- Wizja się powtórzyła, tylko było więcej szczegółów. Działo się to w szkole, u nas w domu i na jakiejś łące. Wszędzie tam był Edward. To jest strasznie dziwne nie ma określonego czasu, ani nie widać tej drugiej osoby. Nie wiem co robić.
- Poczekajmy na Eleazara, może on nam pomoże?
- Niech będzie. - Odpowiedziałam.
- Teraz wybieramy się na polanę do baseballa, bo Emmettowi i Jasperowi zachciało się walki. Alice będzie sędziować - wyszczerzyłam się w uśmiechu.
- Dobra dzieciaki idźcie, tylko błagam, nie zróbcie sobie krzywdy i Edward proszę przypilnuj swoich braci, aby przypadkiem nie poodrywali sobie kończyn.
- Postaram się. - Odpowiedział i śmiejąc się poszliśmy do salonu, gdzie reszta już na nas czekała.
- Em , Jazz Carlisle powiedział, że macie nie poodrywać sobie kończyn.
- Spróbujemy, ale nie możemy nic obiecać. - Zawołał Em. Edward zaproponował wyścig, oczywiście wszyscy się zgodziliśmy i ruszyliśmy pędem. Jak zwykle to on wygrał. Jakim cudem on jest taki szybki?
- To po prostu wrodzone.
- Zaczynamy w końcu tę walkę.- zawołał Emmett. 
          Na początku ja sędziowałam, jednak po jakimś czasie Edward przejął pałeczkę, a my z Rosalie odeszłyśmy kawałek i usiadłyśmy na trawę. Zaczęłyśmy rozmawiać o naszej garderobie.
- Rose, a może pójdziemy jutro na zakupy, czy coś bo mam już dość ciągłego siedzenia w domu.
- Nie mam na jutro żadnych planów, więc czemu nie?
- Wspaniale!
          Nagle znowu ta wizja, zamazana, ale to była ta polana, a na niej trzy wampiry: kobieta i dwóch mężczyzn. Nic więcej nie dało się zobaczyć. Kiedy się ocknęłam wszyscy mi się przyglądali pewnie Edward na chwilę przerwał pojedynek Jazza i Ema, bo wpatrywał się we mnie.
- Alice co to było? - zapytał.
- Nie wiem. - Odpowiedziałam szczerze. - Wiem tylko, że to była ta polana.
- Wracamy do domu. - Powiedziała Rose.
- Ok - odpowiedzieliśmy chórem. 
W drodze powrotnej także się ścigaliśmy. Tym razem, to ja wygrałam, ale chyba tylko dla tego, że Emmett przytrzymał Edwarda.
- Carlisle od jutra do końca tygodnia będzie ładna pogoda, a w sobotę przyjeżdża Tanya i reszta klanu z Denali. - Powiedziałam to, a ojciec tylko skinął głową i poszedł do swojego gabinetu zadzwonić do pracy i do szkoły, by powiedzieć, że do końca tygodnia nas nie będzie. 
- Carlisle wizja się powtórzyła a przed chwilą miałam kolejną.
- To była ta sama wizja co wcześniej?- zapytał. 
- Nie, ale też miała jedna cechę wspólną - nie dało się odczytać za ile się odbędzie, ale teraz była tam jasna plama, która przypominała jakąś postać.
- Mają ze sobą jeszcze coś wspólnego?
- Tak, wszędzie był Edward.
Gdy zeszłam na dół zobaczyłam, że wszyscy się czymś zajmują: Esme nuciła jakąś piosenkę rysując w swoim bloku, Jasper z Emmettem grali w szachy, tyle, że nie na jednej planszy tylko na 8 połączonych ze sobą. Mieli swoje własne zasady, w których tylko oni mogli się połapać. Rose siedziała na kanapie i przeskakiwała z kanału na kanał w tempie 20 kanałów na sekundę. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, więc dosiadłam się do Rose. Po chwili do salonu zszedł Carlisle z Edwardem, on oczywiście podszedł do swojego fortepianu, na którym zaczął grać piosenkę którą sam napisał.
           Nagle nie widziałam już naszego salonu, tylko ulicę dojazdowa do naszego domu w lesie. Jechał nią samochód Eleazara, czyli przyjadą wcześniej, niż przedtem zaplanowali. Wizja nagle się skończyła i zobaczyłam, że Edward przybrał mocniejsze tony, czyli widział to co ja. Reszta w salonie, chyba też zauważyła zmianę w granej przez niego piosence.
- Tanya przyjeżdża wcześniej. - Powiedziałam do zgromadzonych.
Edward wyszedł do lasu, lecz zobaczyłam, że za około dwadzieścia minut wróci.
- Gdzie on znowu poszedł - Dociekała Rosalie.
- Poszedł się przejść i za jakieś dwadzieścia minut wróci.
Po jakichś piętnastu minutach wrócił i od razu zasiadł za fortepianem. Dla niego jedynym uspokojeniem jest muzyka. Za chwilę przyjedzie Tanya. Kiedy usłyszeliśmy samochód zjeżdżający z drogi głównej na leśną wszyscy siedzieliśmy w salonie. Nagle Carmen zapukała.
 
                                                                                                                                                                                                                 Jasmine :*

Linki do gier związanych ze "Zmierzchu"

Z góry przepraszamy, jeśli jakiekolwiek gry się powtarzają. :)
 

                                                                                                                                                                                                       .:MODERATORKI:.